Często powtarzamy, że Fort III w Pomiechówku to nie tylko tragedia więźniów, ale też ich rodzin. Oto co opowiedziała nam, niedawno zmarła, Pani Zofia Bilińska z Nowego Miasta koło Płońska. Poruszająca relacja, warto szerzej ją zrelacjonować.
Pani Zofia mieszkała z mamą - Jadwigą Dołęgowską, z domu Czarnecką i jej 2 siostrami (Ireną i Marią Czarneckimi) w Nowym Mieście koło Płońska. Ojciec zmarł jak miała 2 lata. Brat matki mieszkał z żoną i 3 dzieci w Nowym Mieście nad Pilicą. W 1943 r. oboje zmarli. Matka pani Zofii, razem z siostrą Ireną, poszły pieszo do Nowego Miasta nad Pilicą i przyprowadziły osieroconą 3 dzieci do swojego domu. Po tym jak przyprowadziły dzieci, postanowiły iść jeszcze raz, po ich ubrania i pościel (biednie żyły i to było bardzo potrzebne). Ruszyły 18 maja 1943 r. Przewoźnik przewiózł Jadwigę i Irenę przez Narew łodzią – wprost na niemieckich żandarmów. Od razu zawieźli je do Fortu III w Pomiechówku. Maria Czarnecka została sama w domu z 6 dzieci. Była straszna bieda. Pani Zofia jadła ciągle ziemniaki. Przyrzekała sobie, że jak się skończy wojna – nigdy nie weźmie ziemniaków do ust. Pani Zofia starała się uzyskać zgodę na widzenie z matką. Komisarzowi niemieckiemu opisała, że są same, że mają na utrzymaniu siebie i 3 sieroty, że nie wie co robić. Poprosiła o przepustkę. Niemiec stwierdził tylko: „to po co je brałyście – to by zdechły i już”. Niemiec pozwolił jednak pani Zofii iść do Pomiechówka i tam wszystko załatwiać. Pojechała wozem z Kazimierą Czaplicką – dziedziczką z Żelez, której córkę Niemcy też więzili w Forcie III. Dojechały do bramy. Podały paczki wachmanowi i musiały od razu odjechać. Powiedział „wek” i gestem ręki kazał się wynosić. Jak pani Zofia stała w bramie, zauważyła ją jej matka, bo cele były naprzeciw bramy. Myślała, że córkę aresztowali. Zaczęła potwornie krzyczeć. Koleżanki z celi zarzuciły jej coś na głowę i wcisnęły twarz w podłogę, aby nie było wiadomo kto krzyczy. Niemcy by ją za coś takiego zabili. Prawie ją udusiły, ale nie wydało się, że to ona krzyczała. Wszystko to opowiedziała pani Zofii jej ciocia Irena, która była w Forcie z matką. Matka nigdy o Forcie nie opowiadała. Ciocia mówiła, że widziała w Forcie powieszonego jak łódka za ręce i nogi Szczepana Bilińskiego z Czarnot. Nie można było z nim rozmawiać, dawać mu pić ani jeść. Ciocia pamiętała też pana Ryzińskiego, który w czasie egzekucji z 31 maja 1943 r. zerwał się z szubienicy. Nigdy nie doszedł do siebie. Nawet jak odchodziły z Fortu to siedział stale pod murem. Ciocia opowiadał też, że widziała na korytarzu między celami doktora Wacława Gorzkowskiego z Nowego Miasta. Nie mogła z nim rozmawiać, więc gestem zapytała „co?”. Spojrzał na nią i prawą ręką zrobił znak krzyża. W październiku 1943 r. matkę i ciotkę Niemcy wypuścili. Po prostu przyszły do domu. Ustawiły miskę z wodą przed domem i myły się kilka razy. Ubrania spaliły, bo aż ruszały się od wszy i robaków. Niemcy ścięli cioci w Forcie włosy. Miała piękne, długie i gęste…
Na zdjęciu po lewej Pani Jadwiga a po prawej - jej siostra Irena.