Zabrakło mu szczęścia, aby dotrzeć do obozu koncentracyjnego…

Odezwała się do Fundacji Pani Krystyna Sawicka – wnuczka Pana Andrzeja Miedzowskiego – więźnia i ofiary Fortu. Pan Andrzej Miedzowski został aresztowany 6 czerwca 1944 r. pod zarzutem przynależności do polskiego ruchu oporu. Był działaczem ludowym, działał w ZMW RP „Wici” i Batalionach Chłopskich w okręgu ciechanowskim. Gestapo zarządziło wobec niego areszt ochronny i  skierowało go do KL Stutthof. Do Stutthof jednak nie dojechał, bo został pod koniec lipca 1944 r. przetransportowany do Fortu i tu zamordowany. Zginął rozstrzelany w ramach likwidacji więzienia - w dniu 30 lipca 1944 r. Jemu, jak wielu innym którzy trafili do Fortu w lipcu 1944 r., zabrakło szczęścia, bo szczęściem nazywali więźniowie to, jak z Pomiechówka trafiali do obozów koncentracyjnych.

W pamięci Pani Krystyny pozostaną na zawsze słowa jej ojca, który tak opisał aresztowanie swojego taty: „Przyjechali po niego dorożką. Związali i przywiązali do dorożki jak psa na smyczy. Potem powlekli go do oddalonego o 10 km Ciechanowa”. Z Ciechanowa Pan Andrzej Miedzowski trafił do Pomiechówka. Na zawsze.

Na zdjęciu Pan Andrzej Miedzowski (na środku z wąsami) z grupą współpracowników.