Trafił do Fortu przez donos i wyszedł dzięki donosicielowi

Wczoraj pisaliśmy o Józefie Prędkiewiczu, tym razem chcieliśmy wspomnieć jego ojca - Pana Stanisława Prędkiewicza. Spotkaliśmy się z jego wnuczką. Pan Stanisław mieszkał również w Famułkach Królewskich, gdzie był rolnikiem i pracownikiem leśnym. W dniu 26 września 1942 r. został aresztowany przez Niemców za „niechęć do pracy”. Trafił najpierw do obozu w Grodźcu (AEL Grodziec) a potem do Fortu III w Pomiechówku. O dziwo, wyciągnięty został z Fortu dzięki wstawiennictwu tej samej osoby, która na niego doniosła. Pomogło formalne pismo, że doszło do nieporozumienia a Pan Stanisław jest niezbędny przy pracach leśnych. Nie wiemy czy stały za tym pieniądze, groźby, bo raczej nie wyrzuty sumienia, ale faktem jest, że Pan Stanisław odebrany został przez rodzinę z Fortu w dniu 21 listopada 1942 r. Był bardzo chory. Miał poobijane plecy, połamane żebra, rany, które nie goiły się jeszcze długo po wojnie, poodmrażane kolana i ręce (od pracy przy układaniu kostki brukowej). Nie nadawał się do żadnej pracy. Po powrocie do domu Pan Stanisław już praktycznie do śmierci musiał być wożony przez dzieci na dwukółce, bo źle pozrastane kości nie pozwalały mu sprawnie się poruszać a zniszczone dłonie utrudniały codzienne czynności. Nigdy się nie dowiedział, że był katowany tam, gdzie Niemcy zamordowali jego syna. Na zdjęciu powyżej Pan Stanisław Prędkiewicz z żoną Julianną.