Relacji ciąg dalszy

Oto co jeszcze powiedział nam pan Bronisław Prawda:
➡️ pamięta dymy snujące się nad Pomiechowem w 1944 r., kiedy Niemcy zacierali ślady zbrodni paląc ciała więźniów zamordowanych na Forcie;
➡️ pamięta dochodzące z Fortu odgłosy karabinów maszynowych oraz pojedyncze wystrzały;
➡️ pamięta, że w 1943 r. jego mama nosiła chleb dla więźniów pracujących przy ogrodzeniu Fortu – rzucała im kawałki chleba a wachman odwracał się pozwalając więźniom schować je za pazuchę (byli potwornie wygłodzeni);
➡️ pamięta wóz dwukołowy do którego Niemcy zaprzęgli żydowskich więźniów Fortu i jeździli tak po wodę do Wkry (koło mostu); dwóch żandarmów na rowerach, poganiało wychudzonych, przywiązanych do beczkowozu, starszych ludzi i bili ich gumami;
➡️ pamięta jak rodzina jednego z więźniów, którego szczątki zostały wydobyte w czasie ekshumacji w kwietniu 1945 r., rzuciła się z wściekłością na folksdojcza, który był zmuszony do odkopywania ciał (widać ich na zdjęciu powyżej);
➡️ był kilka razy na Forcie w lutym 1945 r., już po opuszczeniu go przez Niemców - był otwarty, w celi śmierci były łańcuchy, pamięta ściany zamykające cele;
➡️ pamięta, że od końca lutego, marca 1945 r. nikt nie chodził już na Fort, po tym jak bracia Wiesław i Jan Pietrzykowscy (14 i 15 lat) stracili tam życie, po wybuch niewypału, którym się bawili;
➡️ dopiero 65 lat później był kolejny raz na Forcie, ale musiał szybko z niego wyjść, bo bardzo źle się poczuł. „Byłem w Majdanku, byłem w Oświęcimiu – nigdzie nie czułem tyle dziwniej energii jak na Forcie”.
Pan Bronisław od razu zgodził się na nagranie jego wspomnień przez Instytut Pamięci Narodowej. Powiedział, że to jego obowiązek, bo jest jednym z ostatnich świadków niemieckich zbrodni na Forcie. Wspaniały człowiek, pięknie opowiada. Dziękujemy.