„Słońce świeciło mocno w okna domu jak walili do drzwi by zabrać tatusia”

Dziś rozmawialiśmy z Panią Teresą Piotrowską o jej ojcu – Panu Bernardzie Bartkowskim (na zdjęciu), więźniu Fortu III, zamordowanym w masowej egzekucji w dniu 25 czerwca 1943 r.

Pan Bernard Bartkowski był rolnikiem mieszkającym w Cisowym, razem z żoną Apolonią oraz córkami – 3 letnią Teresą i 3 miesięczną Wandą. Po aresztowaniach we wioskach Puszczy Kampinoskiej, do których doszło w kwietniu i maju 1943 r. (napiszemy jeszcze o tym), Pan Bernard wiedział, że powinien zniknąć z domu. Powiedział jednak żonie, że jak już mają Niemcy po niego przyjść, lepiej aby był w domu, bo w innym wypadku ich agresja skieruje się na żonę i córki. Wolał dać się aresztować niż ryzykować życie ukochanych kobiet. Przyszli po niego 20 maja 1943 r. – dwóch gestapowców z psem. Pani Teresa pamięta jak walili do drzwi i jak słońce rozświetlało wtedy okna domu. Kazali się ubierać i zabrali ze sobą. Nawet nie pozwolili się pożegnać z rodziną. Razem z nim zabrali sąsiada – Jana Kozłowskiego (napiszemy o nim jeszcze). Obaj już nigdy nie wrócili do domu.

Mama Pani Teresy starała się dowiedzieć, gdzie zabrany został jej mąż i jaki był jego los, ale bezskutecznie. Były sugestie, że został przewieziony do Pomiechówka, ale Pani Teresa z mamą nie znalazły go podczas ekshumacji w 1945 r. Po skontaktowaniu się z Fundacją i naszymi konsultacjami z Archiwum IPN rodzina Pani Teresy dowiedziała się, że Pan Bernard Bartkowski został skazany na śmierć i zamordowany w Forcie. To zawsze bardzo wzruszające rozmowy.